Po tym, gdy na fb-owym profilu Muzeum Narodowego w Warszawie pojawiły się zdjęcia z konferencji prasowej zorganizowanej w związku z otwarciem wystawy obrazów Olgi Boznańskiej zabrałam się w końcu do czytania artykułu w PlusieMinusie (dodatek do Rzeczpospolitej z 14-15 lutego 2015 r.) ”Portrety pięknej epoki” Agnieszki Sabor.
Ponownie zaczęłam też przeglądać stronę internetową Muzeum Narodowego w Warszawie. Przy okazji informacji na temat otwieranej lada dzień wystawy dzieł Olgi Boznańskiej znajdowało się odesłanie do informacji o zakończonej właśnie wystawie w Muzeum Narodowym w Krakowie. Z kolei na stronach MN w Krakowie od razu znajdował się link do zakupu biletów. Odniosłam wrażenie, że Muzeum Narodowe w Warszawie w ogóle takiej możliwości nie daje. Upsss. Po tym uświadomieniu i rozczarowaniu przyszedł czas na kolejne. W Krakowie bilet, nie dość, że można kupić przez internet i, jak poinformowano na stronie, ma on charakter otwarty i zachowuje ważność przez 6 miesięcy od daty zakupu lub do końca trwania wystawy czasowej, to w dodatku bilet rodzinny (dorośli + dzieci, max 5 osób) kosztuje tam 21 zł. W Warszawie 50 zł (maks. 6 osób)!!!
Wracając do tekstu w Rzeczpospolitej już na jego wstępie dowiedziałam się o gigantycznej kolejce, w jakiej trzeba było swoje odstać, by w Krakowie wystawę zobaczyć. Od razu przyszła mi na myśl kolejka, w jakiej kilka lat temu na dziedzińcu Muzeum Narodowego w Warszawie przyszło mi czekać długi czas, no ale wówczas to byli francuscy impresjoniści. I nawiasem mówiąc kilka linijek tekstu dalej dowiedziałam się, że „[…] wiele znaczy, że pokazano ją w kontekście twórców ważnych dla niej lub w jej czasach – od Velazqueza i Whistlera po Vuillarda i Maneta (pozostaje zagadką, jak krakowskim organizatorom udało się namówić na wypożyczenie ich dzieł takie instytucje, jak Tate, Luwr czy Musee d’Orsay; zazwyczaj nie kwapią się one do współpracy z Europą Środkową)”. Jakkolwiek, w kontekście wspomnianej wyżej wystawy francuskich impresjonistów, być może nie do końca można zgodzić się z autorką artykułu, to jednak nie sposób nie zwrócić uwagi, że za 21 zł pięć osób może zobaczyć nie tylko dzieła „niewątpliwie największej i najbardziej rozpoznawalnej malarki w dziejach polskiej sztuki”, ale i innych światowej sławy malarzy wypożyczone ze światowej sławy muzeów. Cóż…
Jak będzie w Warszawie zamierzałam przekonać się już niebawem.
I w końcu się przekonałam. W niedzielę 15 marca udaliśmy się do muzeum. O godz. 15 kolejka była długa, zakręcająca, ale tylko wewnątrz budynku. Dla wielu ludzi, którzy wchodzili do muzeum było to spore zaskoczenie. Nie wiem jak długo trwałoby stanie w niej. Mieliśmy wielkie szczęście spotkać kogoś kto kupił nam bilet. Ok. godz. 16:30, gdy wychodziliśmy kolejka w dalszym ciągu była długa, ale jednak zdecydowanie krótsza.
Na koniec wspomnę tylko, za muzealną ulotką, że na wystawie znajduje się 150 obrazów, które namalowała Olga Boznańska i 15 dzieł innych artystów ukazujących kontekst jej twórczości.